Dyrektor czyta, dużo czyta… przez kolegę Krzysztofa, który przynosi Dyrektorowi książki, Dyrektor czyta jeszcze więcej.
Ostatnio Dyrektor znalazł pewien bardzo fajny artykuł w Forbesie, na temat ograniczeń polskiego Biznesu. To praktycznie podsumowanie tego o czym wszyscy wiedzą, wszyscy mówią a prowadzący swój Biznes. Dyrektor ma podobne zdanie, jednak tu podsumowano to bardzo trafnie. Ponieważ, jest to bardzo ciekawy artykuł Dyrektor zaprasza do przeczytania:
6 grzechów głównych państwa wobec przedsiębiorców
prof. dr hab. Barbara Piontek
Polskie firmy, zwłaszcza te z sektora małych i średnich przedsiębiorstw borykają się z barierami, które najczęściej wynikają ze szkodliwości przepisów prawnych oraz braku ich usystematyzowania i przejrzystości. Co należy zmienić, by poprawić sytuację polskich firm?
Chwiejność polskiego prawa stale przybiera na sile. Coraz częściej słyszymy głosy przedsiębiorców na temat barier rozwojowych, jakie stawia im państwo. Biznes nie nadąża za zmianami ustawowymi, które jeszcze nigdy nie następowały tak często. Ponadto działamy wciąż według krótkotrwałych scenariuszy, a horyzont długotrwałych korzyści zupełnie nam znika. Nie realizujemy wieloletnich strategii. Potrzebujemy mądrych decyzji i wspólnego działania – nie według klucza partyjnego, ale z myślą perspektywiczną o Polsce za 20, 50 czy 100 lat.
Mimo że polska gospodarka wciąż pozostaje jedną z najbardziej konkurencyjnych wśród krajów postkomunistycznych, to w wielu aspektach wciąż wyprzedzają nas inne kraje z regionu, takie jak Estonia, Czechy i Litwa. Według najnowszego rankingu konkurencyjności Światowego Forum Gospodarczego, Polska zajmuje 41 miejsce, podczas gdy np. Estonia plasuje się dziesięć miejsc wyżej. Polskie firmy, zwłaszcza te z sektora małych i średnich przedsiębiorstw borykają się z barierami, które najczęściej wynikają ze szkodliwości przepisów prawnych oraz braku ich usystematyzowania i przejrzystości.
Grzech pierwszy: nadmierna liczba działalności wymagającej rejestracji i koncesji
W Polsce bardzo wielu rodzajów działalności nie można rozpocząć przed uzyskaniem odpowiednich zezwoleń, licencji i koncesji. Mamy obecnie ok. 350 obszarów zawodowych w różny sposób regulowanych i ograniczanych: Projekt nowej ustawy Prawo Działalności Gospodarczej, nad którą niedawno prowadzone były prace, nic nie zmieniał w tym zakresie. Warto przypomnieć, że w czasach tzw. Ustawy Wilczka z 1988 r. było jedynie 10 obszarów koncesjonowanych. To ironia losu, że regulacje uchwalone przez Sejm PRL są dla nas obecnie niedoścignionym wzorem liberalizmu.
Dzisiaj nie raz ścierają się głosy zwolenników i przeciwników deregulacji. Tymczasem przedmiotem deregulacji mogą być zawody, rozwiązania instytucjonalne, systemy stanowienia prawa, może być też państwo z całym jego aparatem. Rzeczywistość jest strukturą złożoną i z łatwością znajdziemy przykłady, w których potrzebujemy deregulacji, jak powietrza – chociażby wspomniana deregulacja, tzw. ubocznej działalności wytwórczej, czy rzemieślniczej.
Deregulacja w obszarze państwa oznacza zmniejszenie oddziaływania państwa na sferę ekonomiczną i może być realizowana przez zniesienie zakazu posiadania zagranicznych kont bankowych przez polskich obywateli – co jest działaniem całkowicie słusznym, jak i zrzeczeniem się odpowiedzialności przez władzę publiczną za podejmowane decyzje i kreowanie fundamentów dla osiągania rozwoju i wzrostu – a to budzi wątpliwości.
Grzech drugi: zbyt swobodna możliwość kontroli prewencyjnej przedsiębiorcy
Pracodawcy wielokrotnie narażani są na poddawanie nieuzasadnionym kontrolom, które w sposób istotny hamują chęć dalszego rozwoju. Dotyczy to zwłaszcza kontroli podatkowych. Wielu drobnych przedsiębiorców boi się podjąć ryzyko (które nieodłącznie związane jest z innowacyjnością i wprowadzaniem nowych idei), by nie narazić się urzędnikom. W ramach działań Forum dla Wolności i Rozwoju Law4Grwoth często podkreślamy fakt, że około 90% przychodów z CIT generowanych jest przez sto do kilkuset największych przedsiębiorstw. To oznacza, że małym firmom można by w tym zakresie pozwolić na znacznie większą swobodę bez praktycznie żadnej szkody dla budżetu.
Warto wspomnieć, że, jak podaje Fundacja Republikańska, optymalny punkt na krzywej Laffera (czyli poziom opodatkowania przynoszący maksymalne dochody dla państwa) został już przekroczony. Zwiększenie obciążeń nie przyniesie już wzrostu wpływów podatkowych do budżetu i tu żadne kontrole czy naciski nie pomogą. Warto przestrzec wszystkich, którzy w tym momencie myślą o tym, że skoro tyle firm nie płaci CIT-u należy zacząć je bardziej kontrolować. Pomysły takie jedynie zwiększą frustrację i poczucie niesprawiedliwości wśród przedsiębiorców.
W najświeższych badaniach Rzetelnej Firmy blisko 40% przedsiębiorców wskazało, że często czują się przez instytucje państwa traktowani jak oszuści, a przecież to oni są podstawą funkcjonowania ekonomicznego kraju. Każda złotówka, która trafia do budżetu, w sklepowej kasie czy w organizacjach dobroczynnych jest wypracowana z relacji pracodawca-pracownik. Potrzebne jest zwiększenie wydajności państwa i stymulowanie rozwoju i wzrostu przez zupełnie nowe narzędzia – np. poprzez zmianę Ordynacji podatkowej.
Grzech trzeci: nadmiernie represyjne przepisy BHP i Sanepidu
Inną barierą w rozwoju przedsiębiorczości są nadmierne obowiązki związane ze szkoleniami i przepisami BHP. Obecny system prowadzi wielokrotnie do absurdów poprzez np. zastępowanie przez pracodawców czynników niebezpiecznych innymi, stanowiącymi takie samo zagrożenie lub zmiany metod pracy tylko i wyłącznie w celu uniknięcia kary.
Według obecnych przepisów małe biuro deweloperskie jest tak samo niebezpiecznym miejscem pracy jak np. zakład produkujący urządzenia mechaniczne. Istnieje szereg regulacji, które nakładają zupełnie zbędne obowiązki na pracownika i pracodawcę. Przykładem może być sytuacja, w której zmieniając pracodawcę kilka razy w roku pracownik musi za każdym razem poddawać się badaniom wstępnym, nawet jeśli w każdej z firm ma takie samo stanowisko i wykonuje zadania w takich samych warunkach.
Według statystyk tylko 2/3 firm organizuje szkolenia dla pracowników zgodnie z przepisami. Zarówno pracodawcy, jak i pracownicy mają kłopoty z interpretacją regulacji i z rozróżnianiem ważnych pojęć. Tutaj w wielu wypadkach nie chodzi nawet o dużą szkodliwość czy uciążliwość przepisów BHP. Większym niebezpieczeństwem jest utrata zaufania. Państwo, które nakłada absurdalne obowiązki naraża się na śmieszność i opór u obywateli.
Problemem mogą być nieelastyczne przepisy dotyczące Sanepidu. Dla przykładu: polski rolnik, który otwiera działalność gospodarczą i produkuje żywność na mniejszą skalę, podlega tym samym restrykcyjnym przepisom i kontrolom, którym podlegają koncerny. Ponadto urzędnicy Sanepidu znacznie częściej kontrolują małych producentów żywności. W tej kwestii polskie regulacje są bardziej restrykcyjne niż unijne. To stanowi barierę, której mniejsi przedsiębiorcy nie są w stanie pokonać.
Grzech czwarty: rola przedsiębiorcy odbiega od rangi przedsiębiorstwa w porządku społecznym
Przedsiębiorca spełnia niezwykle istotną rolę w społeczeństwie. To z jego dochodów państwo uzyskuje realne wpływy. To przedsiębiorcy dają miejsca pracy. Dzięki nim rozwija się państwowa gospodarka. A to właśnie im narzuca się największe obostrzenia czy zakazy. To właśnie przedsiębiorców państwo kontroluje najbardziej. Owszem, nadzór mający na celu zachowanie ładu jest istotny, natomiast równie konieczne jest wsparcie władz i instytucji.
Hasła „wolny rynek” i „wolna konkurencja” tak bardzo przeniknęły naszą rzeczywistość, że zapominamy, że wielkie koncerny, z którymi polskie przedsiębiorstwa muszą dziś konkurować, w niejednym przypadku zbudowały swoją markę, kapitał i potęgę na pomocy państwa – na zamówieniach publicznych w swoich rodzimych krajach. Dziś bardzo często wykorzystują prawo w zakresie zamówień publicznych do przechwycenia popytu.
Pieniądz wypracowany przez polskiego przedsiębiorcę, który trafia do publicznej kasy powinien być wydatkowany w interesie polskim, a nie zagranicznych podmiotów. To jedyna droga do budowy gospodarki innowacyjnej, do odbudowy przemysłu, do tworzenia miejsc pracy, do pobudzania przedsiębiorczości, a wreszcie do budowania bezpieczeństwa ekonomicznego i bezpieczeństwa intelektualnego Polaków. Państwo odpowiada dziś za to, w jakim zakresie przyczynia się do rozwoju gospodarczego kraju i ten obowiązek nigdy nie powinien ulec deregulacji. Demagogia, w której stawia się karykaturalny liberalizm gospodarczy kontra populizm, jest zagrożeniem dla prawdziwej wolności i dla rozwoju, jest oszustwem wobec obywatela, a w tym także przedsiębiorcy.
Grzech piąty: niewłaściwie funkcjonujący system współpracy nauki i biznesu
Proces współpracy nauki i biznesu powinien być dynamiczny i stale się rozwijać. Obecnie poziom tej współpracy, zwłaszcza w zakresie działalności innowacyjnej, jest niedostateczny. Wpływ na to mają zarówno chaotyczne regulacje prawne, jak i brak komunikacji między tymi środowiskami, brakuje rzetelnej informacji, w tym także informacji o zasobach technologicznych. Brakuje też przywództwa i wsparcia państwa w stymulowaniu wymiany wiedzy i doświadczeń. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro niemal we wszystkich dokumentach strategicznych państwa – konkurencyjność i innowacyjność są definiowane jako priorytet rozwoju. Tymczasem poprawnie rozumiana innowacyjność jest cechą,a konkurencyjność – skutkiem jakiegoś działania. Bez działania nie ma konkurencyjności, a innowacyjność jest marnowana.
Wydany kilka tygodni temu raport Światowego Forum Ekonomicznego poświęcony współpracy w dziedzinie innowacji wskazuje, że bez współdziałania nie ma szans na stworzenie konkurencyjnej gospodarki. Małe firmy, start-upy, jednostki naukowe, instytuty badawcze, inicjatywy studentów powinny być motorami innowacji. Tu powinny się rodzić pomysły i chęć wdrażania ich – nawet przy podjęciu ryzyka, które powinno zmniejszać wsparcie dużych firm, dojrzałych podmiotów i państwa.
Henry Chesbrough – wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, dyrektor słynnego Center for Open Innovation, mawiał, że większość działań innowacyjnych zakończy się niepowodzeniem, ale podmioty, które nie prowadzą innowacji, zginą. W mojej ocenie my jako państwo jesteśmy na tym gorszym końcu kontinuum. Nie chodzi o działania pod publiczkę i dobrze wyglądające na papierze, jak np. klastry, które w mojej ocenie poza pozyskiwaniem funduszy unijnych nie odgrywają żadnej roli w stymulowaniu rozwoju. Stawiamy często na innowacyjny produkt, ale za tym nie ma pomysłu na nowatorski biznes. Tymczasem bez ścisłej współpracy nauki i biznesu, i państwa nie da się łączyć idei z sukcesem rynkowym, możemy jedynie liczyć na malutkie sukcesiki.
Rola państwa dzisiaj w tym obszarze jest całkowicie pomijana przez mainstream ideologiczny. A dzisiaj powinna ona oznaczać współdziałanie państwa w budowaniu bezpieczeństwa strategicznego dla rozwoju. Musimy uruchomić mechanizm, w którym pieniądz publiczny pobudzi gospodarkę, innowacyjność, miejsca pracy i wykreuje produkt, którym będzie można konkurować. Polacy lubią wierzyć w cuda, tymczasem w gospodarce cudów nie ma. Niemiecki cud Erharda był twardą decyzją, pod prąd ówczesnego mainstreamu. Dziś ten cud wymaga równie twardej decyzji, z tą różnicą, że w gospodarce otwartej działanie musi być odwrotne.
Grzech szósty: chaos w zarządzaniu innowacyjnością
Polska, jak wynika z raportu Global Innovation Index, znajduje się na 46. miejscu na świecie pod względem innowacyjności gospodarki. Wyprzedzają nas takie kraje jak Czarnogóra czy Bułgaria. Wynik ten jest w głównej mierze efektem braku komunikacji i wymiany doświadczeń pomiędzy małymi i dużymi firmami. Problem leży także w zbyt małym wsparciu polskich firm oraz w złym rozumieniu czym tak naprawdę jest innowacyjność. Wraz z nowatorskimi ideami powinien być uruchamiany proces kreacji popytu. Kreator popytu to nie tylko postulat – to w firmach na świecie stanowisko pracy, cały zespół ludzi. A dla państwa – priorytet.
Niestety dzisiaj państwo oddało popyt do zagospodarowania podmiotem zewnętrznym, także popyt intelektualny. Konkurencja w Polsce dokonuje się przez tych, którzy swoją rolę widzą w przechwytywaniu popytu (demand capture). Tymczasem kluczem do sukcesu jest jego kreowanie (demand creation), wtedy kiedy inni go nie dostrzegają, bądź jeszcze o nim nie wiedzą, a proces przechwytywania jest wówczas naturalną konsekwencją. Jeśli oddamy do adopcji podmiotom zewnętrznym naszą gospodarkę, to może się okazać, że pozostanie nam wegetacja pod gospodarczym i intelektualnym respiratorem. Warto także wspomnieć, że nie ma innowacyjnego rynku tam, gdzie przedsiębiorców, zwłaszcza małe firmy i start’upy, ogranicza gąszcz regulacji i biurokracji.
W Polsce, jak wynika z tegorocznego raportu Grant Thornton, statystyczny polski mikroprzedsiębiorca co drugi dzień musi wypełniać urzędowe formularze. Do tego trzeba wspomnieć o niejasnych i ciągle zmieniających się regulacjach prawnych. Wg tego samego raportu, tylko w I półroczu 2015 roku przyjęto 12,784 strony maszynopisu nowego prawa, czyli o 7,2 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Jak młody, myślący niestandardowo, innowacyjnie i odważnie człowiek ma rozwinąć skrzydła, jeśli gdzieś z tyłu głowy ma cały czas myśl, że musi uważać, by nie popełnić fałszywego ruchu? W tym aspekcie nie pomagają nowe przepisy unijne.
Przykładem jest ujednolicenie systemu płatności VAT w ramach Unii Europejskiej VAT MOSS. Każdy najmniejszy przedsiębiorca, który sprzedaje usługi cyfrowe za granicę (np. grafikę komputerową) musi wypełnić szereg dokumentów, śledzić miejsce przebywania swoich klientów i płacić VAT według zróżnicowanych w całej Unii stawek. Wynik? Większość tego nie robi i w każdej chwili może się spodziewać kontroli i kary. To z pewnością zdarzy się, gdy uda mu się odnieść sukces i zagrozić pozycji zagranicznego konkurenta. Myślmy o takich sprawach podpisując kolejne ustawy i traktaty. My podczas Forum dla Wolności i Rozwoju z pewnością w pierwszej kolejności będziemy starać się zadbać o interesy małych, lokalnych firm z dużym potencjałem rozwoju.
—
Prof. nadzw. dr hab. Barbara Piontek, wykładowca w Wyższej Szkole Biznesu w Dąbrowie Górniczej, sekretarz generalna i opiekun merytoryczny warsztatów eksperckich w ramach Forum dla Wolności i Rozwoju Law4Growth – inicjatywie poświęconej praktykom prawnym, sprzyjającym rozwojowi gospodarczemu. W ramach Forum, pod przewodnictwem prof. Piontek, powstanie zbiór dobrych praktyk dla państwa i biznesu „Prawo dla Wolności i Rozwoju”, zawierający gotowe propozycje zmian ustaw, tak by sprzyjały rozwojowi i wzrostowi gospodarczemu.
Web Hosting
1 grudnia 2016 o godz. 14:52
Klasyczny liberalizm jako doktryna ekonomiczna opiera się na konkurencyjnym rynku, lansowanym przez A. Smitha. Gospodarka prowadzona jak gdyby „niewidzialna ręka” harmonizuje popyt z podażą. Ta szkoła potocznie nazywana liberalizmem gospodarczym a obecnie neoliberalizmem stała się forma rynkowego fundamentalizmu. Rynek traktowany jest jako praktycznie wolny i nadrzędny wobec państwa.