Czasem jest tak, że Dyrektor ma wiele spraw na głowie, wiele się właśnie dzieje i to dziej się wszystko naraz… wszystko już… wszystko teraz…
I w ten o to sposób, powstało w zamęcie wielu spraw… Dyrektorskie powiedzenie dnia:
Archiwum kategorii ‘Chwile Sukcesu’
Nowe Dyrektorskie hasło dnia
Światowcy
Dyrektor się zamyślił…
Wiele lat temu chcieliśmy do Europy, chcieliśmy do Świata…
Chcieliśmy „normalności” zachodu, tego co oni tam mają…
Minęło trochę lat jesteśmy w NATO, Unii, Schengen choć jeszcze nie ma u nas Euro…
I jak nam to wyszło? – taka refleksja.
Pozbyliśmy się „Radzieckich Wojsk” i w Polsce teraz są Amerykańscy żołnierze, ale Polacy mają nadal do Stanów wizy – jako jedyni w Unii Europejskiej. Unia daje nam kasę, czasem bardzo dużą kasę daje nam przywileje, ale też i daje nam kary o czym nikt nie lubi mówić. W Unii jest biurokracja i czasem idiotyzmy ale jesteśmy w Unii i mamy kasę, podróżujemy bez wiz i Paszportów.
Jeździmy na wakacje do Egiptu, Tunezji, Turcji, Włoch, Hiszpanii, ale emigrantów z tych krajów nie chcemy, a najlepsze kebaby i tak robią Arabowie mający restauracyjki, budki w Polsce a za robotą do Polski przyjeżdżali podczas kryzysu młodzi Hiszpanie i Włosi.
Rodzina i znajomi powyjeżdżali mi zagranicę… tak jak inni Polacy pouciekali do Anglii, Irlandii, Niemiec… „za robotą”, a w Polsce nawet zaczyna się opłacać tankowanie paliwa w Niemczech. A Niemcy do Polski przyjeżdżają kupować niemieckie auta – bo taniej mamy mercedesy i to nie te kradzione a nowe w salonach!.
Nie lubimy nadal „Ruskich”, ale w naszych sklepach, fabrykach, „na produkcji” pracują Ukraińcy, Białorusini. Szukamy fajnych miejsc na starość, sporo polaków zaczyna jeździć odwiedzać i mieszkać w Gruzji a moje paczki kurierskie w Polsce sortują i przekładają Gruzinki, przyjechały tu „za chlebem…”
Polacy kombinują i otwierają firmy w Czechach, na Słowacji tam mniejszy ZUS i podatki biznesu nikt tam tak „nie dusi” a Czesi i Słowacy pokochali polskie sklepy w tym też i te internetowe takie jak Allegro – kupują i mówią u Was taniej!
Chodzę do marketów, jakby nie można nazwać tego sklepami a w TV są reklamy sklepów „About You”, „Zalando”. I jakby angielski wszedł podstępem do języka polskiego: fristajl, skilować, brejnstormować, komitment, nekststepy, ołpenspejs, kostkating, performować… takie teksty słychać od młodych – szczególnie w korporacjach.
Ale nam się to wszystko wymiksowało… Czy o taki miks nam chodziło o taką światowość?
5 stopni tragedii, problemu
Dyrektor, jak i inni w życiu biznesowym ma różne sytuacje… w tym i sytuacje przykre, dramatyczne, tragiczne, traumatyczne, nieprzyjemne.
Takie sytuacje im bardziej tragiczne – tym są bardziej dotkliwe. Po części odpowiada to, etapom żałoby.
Odkryła to już niejaka Doktor Elisabeth Kübler-Ross w roku 1969, a obecnie uważa się, że tego typu podobne etapy przechodzą wszyscy ludzie, których dotyka większa tragedia (prywatna, biznesowa), w tej czy innej postaci i formie.
Doktor Elisabeth Kübler-Ross wyróżniła tu 5 kolejnych etapów, jakie po kolei przechodzimy czyli:
Zaprzeczenie, Gniew, Negocjacja, Depresja, Akceptacja.
Zaprzeczenie – „To się nie dzieje”, „Mi to się nie może zdarzyć”, „Nie, to nie może być prawda”, „To na pewno jakaś pomyłka…”
To niedowierzanie i poczucie bezradności, zagubienia. Jest to mechanizm obronny, próba odrzucenia od siebie myśli o tragedii, porażce
Gniew – „Dlaczego to się wydarzyło?”, „Kogo za to winić?”, „Kto na mnie doniósł?”, „Za co to spotyka akurat mnie?”, „Są na tym świecie gorsi ludzie, którzy na to zasłużyli”.
Pojawia się, gdy człowiek zaczyna rozumieć, że zaprzeczanie nie ma sensu a nie potrafimy logicznie tego zrozumieć i pojąć.
Negocjacja – „Oddam wszystko, byle tylko…”, „Jak bardziej o siebie zadbam, to może się poprawi”, „Jak będę dłużej, lepiej pracował to może będzie lepiej”, „Jak będę się więcej modlił, to wyzdrowieję”.
Często myślimy, że możemy coś zrobić, by odwrócić sytuację. Że możemy coś poświęcić, byle tylko tragedia, nieprzyjemność nas nie dotknęła i odsunęła się zła sytuacja.
Depresja – „Po co żyć dalej?”, „Nic już nie ma sensu”, „To wszystko nie ma najmniejszego sensu”, „Mam już dość…”.
Wreszcie uświadamiamy sobie, że nic nie możemy poradzić. Powoduje to pojawienie się smutku, utratę sensu życia, zwątpienie. Nie potrafimy znaleźć rozwiązania i widzimy naszą bezsilność, nasze beznadziejne położenie. Trudno nas wtedy pocieszyć.
Akceptacja – „Będzie dobrze”, „Trzeba z tym sobie jakoś poradzić”, „Teraz już nic nie zmienię, muszę się pogodzić z losem.”
Pojawia się spokój i zrozumienie. Uświadomienie sobie, że trzeba sobie poradzić z tym, co się wydarzyło. Godzimy się z tym, akceptujemy niekorzystne położenie. Oswajamy się z wydarzeniem, z całą sytuacją problemu próbując udźwignąć ciężar tego nieprzyjemnego wydarzenia a jednocześnie szukamy realnego rozwiązania trudności.
Prowadzenie własnej firmy, własnego biznesu to ciągły stres i napięcie – szczególnie w polskich realiach!. I w sytuacji naprawdę krytycznej, sytuacji krytycznej biznesowo, praktycznie reagujemy tu podobnie, według tego samego wzorca… Jeśli nasz biznes jest dla nas osobistym „dzieckiem” a często tak jest, to reakcja emocjonalna na trudności jest bardzo silna. Dobrze zatem wiedzieć, że nasze zachowanie przebiega według pewnego wzorca, bo wiemy jak to oswoić i co nas jeszcze czeka…
Dyrektor i Latarnik
Dyrektor lubi czytać, czytać dla przyjemności. Choć nie ma na to dużo czasu, a czytanie Dyrektora to zwykle umowy, zlecenia, przepisy, ustawy… i trochę się tego odechciewa.
W wolnej chwili w Niedzielę, Dyrektor sięgnął do biblioteczki. I jego oczom ukazała się niewielka choć gruba książka… „Wybór nowel i opowiadań” Henryka Sienkiewicza. Dyrektor jakoś źle wspomina Sienkiewicza, jako nie przeczytane lektury szkolne. Ale cóż, otworzył książkę i zaczął wertować spis treści. Natknął się Dyrektor na… Latarnika. Tak, była taka lektura… ale jak się to kończyło?
Dyrektor postanowił zatem przeczytać nowele praktycznie z rozpędu.
Stary Skawiński dostaje spokojną posadę Latarnika w Panamie, po wielu latach tułaczki po świecie. W pewien wieczór zaczytawszy się w Panu Tadeuszu po polsku, zamyślając się nad przeczytaną poezją, myślami wraca do polski, zasypia nie zapala na czas Latarni. Okręt bez wskazania latarni wpada na mieliznę i skały, rozbija się… Latarnik traci pracę i znowu musi tułać się po świecie. Jednak zabiera ze sobą Pana Tadeusza jako tęsknotę za krajem a może i do niego chce wrócić, do Polski?
Nowela kończy się smutno… choć z pewną nadzieją.
Jednak najbardziej, Dyrektora zastanowiło co innego. Jak to jest, czy faktycznie losem człowieka kieruje przypadek i tak jak latarnika Skawińskiego rzuca nim przez życie jak okrętem na falach? czy mamy na swoje życie realny wpływ, kierujemy, stresujemy nim, wybieramy drogę własną…
Delegacja Jakuck, Rosja.
Delegacja na koniec świata i to na Biegun Zimna…
Są takie Delegacje, na które Dyrektor czeka… czeka, czeka. Na tą Delegację Dyrektor czekał ładnych kilka lat, tak… Ale w końcu trzeba było tam jechać: Jakuck, Rosja!
Troszkę jako zaległy kilka lat urlop (a dokładnie zaległy 9 lat!), trochę jako „Rozpoznanie Turystyczne”, a głównie jako Delegacja…
Dyrektor zebrał się w sobie… i pojechał – co zrobisz taka praca.
Różnica czasu…
Dyrektor bał się trochę różnicy godzin, nie mało bo 8 godzi na plus. Polska 12:00 w Jakucku: 20:00. Tu Dyrektor ma sprawdzony sposób przemęczyć się po przylocie do końca ich dnia. A rano zacząć dzień jak Oni. OK – i tak działa to idealnie! Gorzej jest po powrocie do Polski… gdzie dochodzisz do siebie kilka dni!
Zimno… Zimno jest przenikliwe.
Dyrektor zakładał, że nie będzie szczególnie gdzieś tam chodził, czy „wyściubiał nos a ulicę”. Penie będzie wszędzie blisko albo będą wozili, pokazywali… No i tu trochę było inaczej.
Trzeba było troszkę potuptać, troszkę się po spotykać, to tu… to tam… Nie wozili, trzeba było piechotką. O ile spacer w pogodną jesień w Polsce jest przyjemny, o tyle w Jakucku:
– spacer przy -30*C jest nieco mniej przyjemny,
– przy temperaturze -35*C przyjemności już nie ma wcale,
– a przy wskazaniu -41*C spacer to ostatnie na co ma się ochotę… słowo!
A to jeszcze nie jest tak bardzo zimno… bo bywa poniżej -55*C … i Jakuci mówią, że jest już Zimno!
Zimno atakuje kiedy stoisz, albo kiedy się nie ubierzesz porządnie… A my Europejczycy nie umiemy się ubrać porządnie czyli jest chłodno 😉
W domu Afryka – na zewnątrz Arktyka
Jakuci mają specyficzny sposób humoru i bycia. Dom, biuro, sklepy, urzędy, restauracje, mieszkanie, traktują jak saunę i musi tam być gorąco! +28*C, 29*C…
A na zewnątrz klimat ich nie rozpieszcza: -30*C … -45*C…
Tak więc sami żartują, że w domu jest Afryka ale na zewnątrz Arktyka – i to jest prawda. Zanim się ubierzesz jesteś spocony i mokry…
Aha, Aha…
Jakuci to bardzo mili i gościnni ludzie. Otwarci i pomocni. Prawie na wszystko odpowiadają pytającym Aha, Aha… i Dyrektor nie wiedział Zrozumieli? Nie zrozumieli? hmmm Powtórzyć jeszcze raz?
Generalnie Dyrektor podczas Delegacji wykonał 125% normy jaką sam zakładał, a może i 150%… Spotkania były bardzo owocne, kontakty również bardzo ciekawe, a dokumentacja i wiedza bezcenne. Również wykonane zdjęcia to istny skarb. Delegację zatem należy ocenić Bardzo Dobrze… Dyrektor spełnił postawione sobie warunki i jest bardzo zadowolony.
DANE:
Delegacja: 11 dni,
W jedną stronę:
Odległość: około 9.800 km. (A Google przekłamuje 😉 )
Samoloty: 1:45 godziny + 6:45 godziny (naprawdę ciężko wysiedzieć 6 godzin i 45 minut w samolocie!)
Pociągi: 3,5 godziny
Temperatura: +11*C ~ +12*C w Polsce!
Temperatura: -27*C ~ -41*C w Jakucku!
Różnica czasu: +8 godzin
Dyrektorski maraton delegacji
Dyrektor czasem musi „ruszyć tyłek” z biura i… jechać w delegację – ot taka praca.
Czasem jednak życie zaskakuje, coś się przesunie, coś opóźni i nie jest już tak kolorowo i różowo. Wręcz jest mało przyjemnie, głodno, chłodno i do… no nie jest przyjemnie.
O może taki przykład ostatni:
19.10.2017 – Dyrektor jedzie na fajne targi turystyczne jako wystawca. Nadarzyn k. Warszawy. Trzeba przygotować własne stoisko, sprawdzić, ustawić, zamontować… do hotelu 22:00.
20.10.2017 – Targi: rozmowy, spotkania, wymiany wizytówek, rozmowy… na stojąco 9 godzin! o głodzie bo nie ma kiedy zjeść, nie ma czasu…
21.10.2017 – Targi: rozmowy, spotkania, wymiany wizytówek, rozmowy… kolejne 9 godzin na nogach. Dyrektor już lekko „zakręcony” ilością spotkań i zmęczony…
22.10.2017 – Koniec targów, pakowanie, sprzątanie i powrót do Bielska-Białej. Wynika pilna sprawa trzeba jechać „na już”, natychmiast do… Berlina, Niemcy. 22:00 wyjazd!
23.10.2017 – Berlin, spotkanie z Konsulem (pilna sprawa). Udało się ok, powrót i Dyrektor spóźnia się na autobus do Polski. Jutro trzeba być w Biurze! „kombinacje” nad powrotem… Autobus do Pragi, przez Drezno, a nawet ładne to Drezno. Praga pociąg do Cieszyna Czeskiego… tam już bliżej do Bielska.
24.10.2017 – 04:40 Pociąg przyjeżdża do Cieszyna. Do Bielska samochodem z firmy, kilka godzin snu i rano 09:00 Dyrektor „świeży” jak anioł, jest w biurze!
Trochę jest to „maraton” i zmęczenie, ale… taka praca!
Trasa: Warszawa -> Bielsko-Biała -> Katowice -> Berlin -> Praga -> Czeski Cieszyn.
Ilość: 1681 km / pociągami, autobusami.
Pozytywy:
– Dyrektor spotkał się z ważnym konsulem i załatwił sprawę,
– Dyrektor przetestował osobiście nową linię autokarową: FlixBus,
– Dyrektor „odwiedził”: Berlin, Pragę,
– Nawet Dyrektor zobaczył Drezno (fakt, że tylko z okna autokaru),
– Dyrektor „rozpoznał turystycznie” dworzec autokarowy i kolejowy w Pradze,
– Wszystko w około 35 godzin – nieźle.
I tak to wygląda to na delegacji…
Marsz, długi marsz na Dobranoc
Z serii: „Każdy ma swój własny Mount Everest”.
Dyrektor jak chyba każdy miał pewne swoje postanowienie, nazwijmy to „noworoczne”. Takie postanowienie Dyrektor miał od kilku już lat… i cały czas to samo!
Jak to zwykle bywa, „a to później”, „a to kiedy indziej”, „a to za tydzień”… i tak kilka lat minęło.
Dyrektor zacisnął żeby! W końcu trzeba… wykonać!
Spraw dość prosta: Dyrektor obiecał sobie, że wejdzie o własnych siłach! na „niedaleką górkę” na sam jej szczyt. Z Biura Dyrektorskiego widzi ją codziennie, kilkanaście razy wjeżdżał tam kolejka… a chodzi dokładnie o Szyndzielnię! 1001 m n.p.m
Zebrał się Dyrektor w sobie, znalazł stare buty w góry, znalazł Camelbaga (takie plecak/bukłak z wodą i kieszonką na małe rzeczy). Pooglądał Dyrektor szlaki, trasy, jak tam wejść…
I sobotnim południem ruszył na swój własny Mount Everest – pokonać lenistwo, słabości…
Owszem, miał Dyrektor obawy! Czy serce wytrzyma? czy nogi darzą radę? Ostatni raz Dyrektor gdziekolwiek piechotą na wycieczki chodził a z 8 lat temu… ?
Ale co tam…
Poszedł Dyrektor jak „czołg przez prerie” jak na ostatni spacer w życiu jak na śmierć: „Wygra albo Dyrektor – albo Szyndzielnia!” Dyrektor szedł czerwonym szlakiem, najpierw górka Dębowiec.
Dębowiec – 686 m n.p.m. szczyt w Beskidzie Śląskim, niewybitne wzniesienie w grzbiecie, ciągnie się na północ od Szyndzielni… (jak pisze: wikipedia).
Akurat „niewybitne” idź w słońcu 30*C jak Dyrektor, idź pod górę stromą… nie napiszesz wtedy, że to „Nie wybitna górka”…
Z Dębowca dalej… szlakiem krętym, szlakiem czerwonym, iść, ciągle iść… w stronę słońca. A to praży strasznie, leje się pot, okulary Dyrektora zalewa… leje się „żar z nieba”, a za nim znowu pot z czoła.
Co jakiś czas kogoś Dyrektor spotyka, znający temat wędrówek pozdrawiają „Dzień Dobry”, Dyrektor odpowiada „Cześć”. Bo w górach nie ma młody – stary, szlak jest równy dla każdego, dla każdego taki sam. Kiedyś… wszyscy pozdrawiali się „Cześć” teraz jedna na dziesięć osób powie dzień dobry. Zanika tradycja, zanika kultura…
Niby to pozdrowienie, ale też i dodanie otuchy, czasem ktoś zapytał o coś…
A Dyrektor idzie jak na śmierć, jak na ostatni spacer. Cały czas szlakiem czerwonym, oj można by iść zielonym „na skróty”, ale zasady to zasady. Czerwonym do końca… bez ściemy.
I tak szedł Dyrektor z własnymi myślami, z planami, z przemyśleniami bo co robić jak się idzie?
Czasem Dyrektor wody się napił z Camelbaga.
Czasem zakręt nawet dość ostry…
Czasem Dyrektor „kolejkę linową” zobaczył przez drzewa… niedaleko. Swoją drogą Ci w kolejce mają fajnie siedzą sobie wygodnie i jadą… a Dyrektor idzie i idzie jak na śmierć, jak na ostatni spacer.
I idzie Dyrektor i idzie… pot się leje, słońce praży… a Dyrektor idzie dalej.
Od czasu do czasu wiaterek przyjemny, trochę cienia i chłodniej… i cały czas pod górkę.
I nagle… Dyrektor zobaczył znajome miejsce, z kolejki się tędy idzie… to przecież wyciąg już na szczycie prawie? Ostatnie metry gdzie stok kamienisty i schronisko… i wreszcie tak, szczyt! Udało się!
Serce wytrzymało, nogi dały radę…
Tu Dyrektor odpoczął chwilę na polance na trawiastym stoku… zresztą inni też tam odpoczywali.
Owszem kusiło Dyrektora a może jeszcze 30 minut i będzie Klimczok? – ale nie! Nie, nie…
Raz, że wrócić trzeba a dwa, że to przecież od 8 lat pierwszy takie marsz-spacer! Nie ma co „szaleć”.
I przypomniał sobie Dyrektor, że nie ma ani jednego PLN-a i to specjalnie aby nie kusiło wracać kolejka na dół 😉
Powrót to już była przyjemność, bo i z górki i droga znana. Minął Dyrektor znajome osoby, a i zapytał zmęczonego wędrowca siedzącego przy drodze czy: „wszystko w porządku?”
Wracał Dyrektor już szybko, wiadomo… wraca się zawsze szybciej, bo tej drogi jakby mniej – choć naprawdę taka sama odległość.
Doszedł Dyrektor do końca trasy powrotnej. A to że obtarcia, że zmęczenie, a co tam… liczy się, że się udało, że pokonany własny szczyt słabości… że pokonany „Mount Everest” i jaki przyjemny spacer, marsz przez snem na dobranoc… Tak dobrze Dyrektor dawno już nie spał.
A teraz trochę statystyki:
Miejsce startu: 367 m n.p.m.
Szczyt Szyndzielnia: 1001 m n.p.m.
Pokonane: 634 m wysokości.
Trasa: 15,8 km
Prędkość: około 4 km/h
Czas marszu – spaceru: ponad 4 godziny.
PS.
I wszystko byłoby fajnie grzyby nie… „zakwasy dnia następnego„… oj, oj, oj… ała, ała.
No i tradycyjnie fotki:
Widok na trasie spaceru…
Panorama Bielsko-Biała
Kolejny ostry zakręt na szlaku…
Czerwony Szlak.
Szyndzielnia 1001 m n.p.m. a Schronisko jest „Za plecami”…
Widok panorama: Bystra, Meszna, Żywiec i Jezioro Żywieckie w oddali.
Widok panorama: Bystra, Meszna.
Widok panorama: Bielsko-Biała, Czechowicze-Dziedzice, Brzeszcze, Oświęcim…
Magiczne Biznesowe litery B2B B2C B2E C2C C2B C2X
Magiczne trzy (3) Biznesowe literki: B2B, B2C, B2E, C2C, C2B, C2X.
Zachodni biznes jak i niektóre instytucje, kocha wręcz… skróty i literki. Trochę to taka moda „z Zachodu”, trochę „standaryzacja” zagadnień biznesowych, szczególnie w świecie sprzedaży internetowej, handlu internetowego tak zwanego: e-commerce.
Ponieważ czasem sam Dyrektor się w tym gubi, co poszczególne skróty oznaczają? Dyrektor postanowił troszkę to rozszyfrować a przy okazji napisać dla szerszej publiki czyli dla Ciebie 🙂 drogi „Czytelnix-ie”. (To tak żartem: Astelix, Obelix, Pracownix, Czytelnix…).
Objaśnienie,
Zwykle używa się trzech (3) symboli: Litera-Cyfra-Litera i po prostu oznaczają one relacje między:
„Kim – A – Kim” lub bardziej precyzyjnie: „Kto – Do – Kogo” czy „Kto – Między – Kim”.
Pierwsza literka wskazuje „KTO”.
Cyfra „2” to inaczej „two” jako „TO” czyli „DO”, „a”, „między”.
Druga litera wskazuje „DO KOGO”, „Kto”.
Po co taki zapis?
Po to, aby ułatwić nieco zapisywanie w dokumentach, kalkulacjach, raportach a jednocześnie wiedzieć na przykład „DO KOGO” skierowany jest: dany produkt, sprzedaż, produkcja, wysyłka, promocja, handel, statystyka, dział obsługi i tak dalej… i tak dalej…
No to po kolei i alfabetycznie, co jest co?
B2B,
B2B po angielsku: Business to Business, czyli „Biznes do/a Biznes”.
Relacje łączone między: Biznesem a Biznesem, Firmą a Firmą.
Przykład:
Wysyłanie przesyłek od Firmy do Firmy.
Sprzedaż produktów jednej Firmy innej Firmie.
B2C
B2C po angielsku: Business to Consumer, czyli „Biznes do/a Konsument (Klient)”
Relacje łączące Biznes z Konsumentem czasem tłumaczonym jako Klient.
Przykład:
Wysyłka przesyłek z Firmy do indywidualnego Klienta Jana Kowalskiego.
Sprzedaż detaliczna produktów Firmy indywidualnemu Klientowi Kowalskiemu.
B2E
B2E po angielsku: Business to Employee, czyli „Biznes do/a Pracownik”
Relacje łączące Biznes z Pracownikami. Od wewnętrznych spraw, gratisów dla tylko Pracowników, po przez formy zatrudnienia, działy kadr, zlecanie wykonania pracy.
Przykład:
Firma w której pracuje Pracownik Kowalski wysyła do Kowalskiego E-maile wewnętrzne.
Firma w której zatrudniony jest Kowalski daje Karnety na siłownie tylko swoim Pracownikom (w tym Kowalskiemu).
C2C
C2C po angielsku: Consumer to Consumer, czyli „Konsument (Klient) do/a Konsument (Klient)”
Relacje łączące poszczególnych indywidualnych klientów między sobą.
Przykład:
Osoba indywidualna Jan Kowalski wysyła przesyłkę do Tomasza Nowaka. Obaj nie prowadzą firmy, są osobami prywatnymi.
Osoba indywidualna Jan Kowalski sprzedaje używany przedmiot osobie indywidualnej Tomaszowi Nowakowi. Obaj nie prowadzą firmy, są osobami prywatnymi.
C2B
C2B po angielsku: Consumer to Business, czyli Konsument (Klient) do/a Biznes”.
Relacje łączące klienta indywidualnego z Biznesem czy Firmą. Troszkę jest to związane z B2C, ale działa w przeciwnym kierunku.
Przykład:
Indywidualny klient Jan Kowalski wysyła przesyłkę do Firmy.
Indywidualny klient Jan Kowalski robi zwrot zakupionego towaru do Firmy.
C2X
C2X po angielsku: Consumer to Business/Consumer (ogólnie do każdego).
To relacje łączące Konsumenta (Klienta) z ogólnie z każdym i wszystkimi jako X.
Przykład:
Nasz Jan Kowalski wysyła przesyłkę do Firmy X.
Kowalski sprzedaje używany Rower Klienowi X Nowakowi.
Kowalski dostaje korespondencje od Firmy X w której sam pracuje.
Chyba tak można najprościej to opisać i wyjaśnić…
I teraz Twoje relacje z Bankiem to… C2B, ale jeśli masz konto firmowe w banku oraz działalność gospodarczą to już jest B2B.
Jeśli sprzedajesz na Allegro to jesteś C2C, jeśli sprzedajesz coś firmie to C2B, ale jeśli prowadzisz sklep internetowy jako swój biznes na Allegro, a to jesteś już B2C lub B2B…
Proste prawda 😉
PS.
Jeśli masz inne skróty, napisz Dyrektor chętnie się nad tym zastanowi i jak umie, to wyjaśni…
Dyrektora droga do pracy
Dyrektor jak to Dyrektor, ma czasem wyjazdy służbowe, delegacje… no w końcu jest się Dyrektorem.
Czasami delegacje są fajne, a czasami niezbyt to miłe… tak to bywa.
Ostatnia delegacja Dyrektora była akurat dość miła i przyjemna. Co prawda Dyrektor musiał wcześnie wstawać bo o godzinie 05:30 i wracał późno bo o 23:00 a nawet raz po północy, jednak jaką przyjemną miał drogę do pracy Dyrektor?
Zresztą sam to lepiej zobacz:
Przechodząc przez ulice w słoneczny poranek, między ulicami taki o to był widok.
Spokojnie przed drogę a potem przez most o poranku, ulice spokojne i puste…
A w dali w słońcu błyszczała się kopuła, złota kopuła…
A nawet kilka naście małych złotych kopułek w promieniach porannego słońca…
Nad brzegiem wielkiej rzeki, w złóż wysokich czerwonych murów… Dyrektor idzie sobie do Pracy.
i gdzie był na Delegacji Dyrektor? 😉 – Odpowiedź daj w komentarzu!!!
Dyrektor i żółw
Dyrektor jest człowiekiem który ma swoje lata, jak wiadomo na stratność człowiek też szuka zwierzątka aby przytulić, wyprowadzić na spacer… taki wymuszony sposób aby się też poruszać.
Dyrektor jako człowiek zaradny i pomysłowy też znalazł sobie zwierzątko nawet chodzi z nim na spacery!
Jakie to zwierzątko? – żółw wodno-lądowy!. Jak był mniejszy to był Samik – teraz to już Samuel.
Tak, to nie kawał! Żółwia można wyprowadzać na spacery! Samuel bardzo lubi spacery i jest całkiem szybki. Owszem może to brzmi śmiesznie „wyprowadzać żółwia na spacer” – ale siedź całe dnie w akwarium…
Dyrektorski Żółw – Samuel.
Jest szybki, myk, myk… lewa, prawa..
Łapka za łapką… zobaczyć co i jak? i naprzód marsz!
i już mnie tu nie ma…