Sąd! niekoniecznie Boży…
21 lutego 2012
Dyrektor i Sąd! (niekoniecznie Boży ale Pracy)
W panującym spokoju i Harmonii pracy, przychodzi dzień Tajfun! siedzisz sobie spokojnie, czytasz co tam czytasz, umowę, zestawienie… i naglę! Ojej! dostajesz POZEW! (Kryć się? uciekać?)
POZEW! pozew do sądu pracy!
(mało co z Dyrektorskiego fotela nie spadłem).
Myśli zaczynają przebiegać we wszystkich kierunkach:
Jak to pozew? od kogo? za co? czemu? czemu akurat ja? pytań jest setki…
No ale dobra bierzemy Byka za rogi!
Czytasz pozew, 1, 2, 3… mhmm no tak to od tej Pracownicy co jeszcze dobrze nie pracowała a już Ci się wygrażała: „Bo wiesz ja mam znajomą prawniczkę…” Swoją droga to pracowała tak słabo ze jeden z głównych kierunków to „załamała totalnie” Dochód prawie ZERO! 3 klientów?
(przy normie 80? 90?) A owszem coś tam non stop bąkała o przepisach pracy, o kodeksie pracy, o podwyżkach… ale kto by się tam przejmował Pierdołami!
Czytasz 4 raz… co tam w pozwie wypisuje? przecież nawet nie było takich zdarzeń… szuka Dziury w całym! Popracowało się 3 miesiące i pozew? o co chodzi? aaa O kasę! ile? no chyba ocip…ł (Sorrki wyrwało mi się :-/ )
Zaczynasz sprawdzać, no tak przecież straty przynosiła, odmówiła wyjazdu służbowego! ooo! okłamał dwa razy! Zwalniała się tyle razy, że do lekarza, że to, że tamto… a teraz co tam pisze, że jaki? Dobry pracownik? bez jaj!!!! wściekły
Po podsumowaniu i nie przespaniu 4 nocy stwierdzasz ze właściwie to Pracowniks przyniósł więcej strat niż zysku w czasie swojego pobytu! no ale… teraz to pozbieraj udowodnij, pokaż i się OBROŃ! A to pracowniks jeden no…
Dzień Sądu! (nie ostatecznego)
Idziesz do sądu, (dobrze jeśli w ogóle wiesz gdzie jest ) idziesz wcześniej na spokojnie, lepiej być wcześniej niż się spóźnić. Gdyby nie internet na sali rozpraw nawet nie wiedziałbym gdzie siada POZWANY (jam To, nie szczęsny :-/ po LEWEJ, Patrząc od strony Wysokiego Sądu!).
Rozprawa wstępną to nawet miła rzecz, Sąd nam wyjaśni, pouczy, nawet proponuje ugodę…
No ale… o taką kasę to ja się NIE GODZĘ! acha… czyli będą świadkowie i dalsze rozprawy ok… uuu według mnie to i lat kilka taka rozpraw się może ciągnąć… no dobra, następna rozprawa będzie! fajnie…
I tu mi zaświtała myśl GENIALNA, po co bronić się samemu? skoro są spece! Na spokojnie, skontaktowałem się z pewną kancelarią, która już i tak chciała kilka razy z nami współpracować (nie mamy działu prawnego, bo to nie ten poziom) … chcą? ok! niech mają zajęcie. podpisaliśmy co trzeba, spotkaliśmy się omówili wszytko, przygotowali… a rozprawy? będą to będą… Przecież nic nie mamy do ukrycie! Owszem zamartwia się trochę Dyrektorska głowa, pewnie i kontrole jakieś dziwne się zjawią… ale… nic do ukrycia.
I tak… zasnęła dyrektorska głowa w spokoju, pierwszy raz od… Akcji: POZEW!….
Kancelaria okazała się bardzo pomocna, nie chcieli nas bronic osobiście – bo za późno podpisaliśmy umowę, ale podpowiedzieli, przygotowali pisma, dali kilka cennych rad.
Przyszedł dzień rozprawy nr 2.
Dyrektorska głowa przygotowała się na wszytko! Walka na śmierć i życie… Naszych żywcem nie wezmą
Okazało się, że Sędzia kobieta poważna i roztropna zaproponowała kolejny raz ugodę.
Dała nawet czas do namysłu… i Powódka się ZGODZIŁA – o dziwo! (sam tego nie rozumiem).
Może Powódka wiedziała ze nie ma szans? może zrozumiała ze daremne żale i marny trud?
Tak wiec UGODA! ok… myślę, przecież proponowałem to od początku!
Nakazano sprostowanie pewnego dokumentu (Świadectwa pracy) oraz wypłatę zaległego ekwiwalentu za Urlop całe: 70pln.
I przypomniało mi się stare powiedzenie z dzieciństwa z przedszkola:
„Oliwa zawsze sprawiedliwa!” i na wierzch wypływa!
Mimo, że jest to ugoda – tak naprawdę wygrałem!
Dyrektorska głowa się zastanowiła:
– Powódka nic nie uzyskała? wręcz straciła!
– Straciła też moralnie, bo kolejne 3 osoby które były jej życzliwe, naraziła na kłopoty i nie przyjemności.
– Ja mam już spokój.
– Świadkowie też mają spokój, w końcu zawsze stresik jest.
To po co było to wszystko?